Christoph Titz "When I Love"
15.11.2008. godz. 19:00 - Filharmonia i Teatr
Christoph Titz - Trabka, Edward Maclean - Bas, Gero Körner - Keyboards, Daniel Schröteler - Perkusja
Drugi solowy album Christopha Titza w subtelny sposób pogłębia jego debiut "Magic" z roku 2004..., a przede wszystkim wprowadza bardzo szeroka paletę jego własnych muzycznych światów.
Ten urodzony w Aachen, a żyjący i pracujący w Berlinie wyjątkowy trębacz, porusza sie od początku swojej kariery w latach 90 w kręgach jazzowych. Stara się jednak unikać stereotypów, które ten rodzaj muzyki w sobie zawiera. Można by obawiać się powielania (wystarczająco często naśladowanych) takich sław jak Miles Davis czy Chat Baker .
Christoph unika naśladowania stylu świetnych poprzedników, budując oryginalny, własny . I dlatego muzyka z "When I Love" ponownie, w bardzo wysmakowany sposób, trafia w gusta koneserów.
Nie jest to jednak tradycyjna płyta trębacza jazzowego. "Wszyscy moi idole wierzyli w siebie i tworzyli własną muzykę, pod którą mogli się podpisać obiema rekami... Tego nie da sie uniknąć, kiedy się podąża za swoją namiętnością. Ja nigdy nie tworzyłem czegoś "bo to odpowiada jakiemuś ideałowi", albo, "bo się będzie dobrze sprzedawać", moja muzyka to mój język, moje słowa, których się nauczyłem, albo gdzieś usłyszałem. Co zaś się tyczy dążenia za moimi pomysłami, to jestem bardzo uparty. To jest dla mnie prawdziwa potrzeba, właśnie taką muzykę, dokładnie tak tworzyć..." – twierdzi protagonista uśmiechając się. I w tej wypowiedzi można usłyszeć szczerość. Dokładnie to miał na myśli.
Christoph Titz jako rozchwytywany muzyk studyjny i koncertowy (dopiero co nagrywał dla nowego albumu Sary Connor) potrafi oczarować zarówno publiczność sobotnich casting-shows jak i dobrze poinformowana widownie ogromnych festiwali jazzowych. Tournee na Kubie, Bliskim Wschodzie, w Indiach czy Maroko pozostawiły również wyraźne ślady w twórczości trębacza, który ciągle szuka nowych inspiracji, by przedstawić swój obraz dobrej muzyki.
"Chciałbym stworzyć przyjemna atmosferę, która jest ciepła, ale i potrafi rozbawić słuchacza, która pobudza nasze marzenia, a czasem, gdy słuchamy jej głośno, zaprasza do tańca. To są pragnienia, którym ciągle ulegam, na które się nabieram... Dlatego jestem tak czuły na Robbiego Williamsa, jak i Milesa Davisa, Cheta, ale też na ballady Metallicy. A w następnym momencie znowu Coltrane, Tomasz Stanko albo AC/DC live. Chętnie też marokańska muzyka lub afro, latin czy tez coś nowoczesnego jak Stockhausen... Te wszystkie rzeczy maja coś wspólnego: są szczere i brane na poważnie przez muzyków. Wszystkie one posiadają, mimo tak ogromnych różnic, ciepło i energie, i dlatego nas oczarowują."
Taki właśnie jest album "When I Love", który uszlachetniła swoja zwodnicza poezja miłosna amerykańska poetka Jen. Christoph ma przy sobie niezawodnych muzyków, którym świadomie daje dużo przestrzeni i wolności.
I tak właśnie brzmi to, co Christoph Titz kocha... niezmiernie głęboko osobista muzyka, w której jazz z całą pewnością jest tylko częściowym aspektem...